piątek, 6 lutego 2015

Zapraszam na nową stronę.


Zapraszam na moją nową stronę

Wszystkie dostępne tu publikacje jak i nowe znajdziecie pod powyższym adresem.

Do zobaczenia 

Krzysiek

niedziela, 9 listopada 2014

Zawsze będę wiedział, że jesteś gdzieś tam...Moja Drogo.

Cisza. Zegar tyka...dziś nie boję się dźwięku upływającego czasu, bo wiem, że dobrze go pożytkuję. 

K..wa, ja p..rdole! Trzask w stawie skokowym powalił mnie na ziemię. To niemożliwe. Na dodatek 200 m przed końcem 40-kilometrowego wybiegania w górach Świętokrzyskich?! 
Fioletowo w oczach, w głowie się kręci. Leżę! Wiedziałem, że to  coś bardzo poważnego. Próbuję wstać- muszę dojść do auta, zanim noga wystygnie. Ten kwietniowy dzień uświadomił mi, że sezon 2014 nie będzie lekki. 
Wszystko zaczęło się od tego, że dość dobrze przepracowałem zimę. Naturalnie potem przyszło zadowolenie z wyników w Półmaratonie Warszawskim, a następnie w Orlen Maratonie. Na tym właściwie zakończyć miałem moje starty uliczne tego sezonu. Skupienie uwagi kierowałem już tylko na biegi górskie i ultra. Wiadomo- trzeba trenować w terenie. Jak już kiedyś wspominałem, taką naturalnie bliską bazą wypadową z Warszawy są góry Świętokrzyskie. Dystans dzielący te dwa miejsca jest rozsądny, a i jest gdzie ponabijać wysokości. Tam też wraz ze znajomymi tłukliśmy jak oszalali kilometry już od końca zimy. Zapatrzony w startowy grafik szukałem siły na tamtejszych podbiegach i zbiegach. Dwa starty w Tatrach, pierwsza majowa setka na orientację, trzy górskie pięćdziesiątki i 100km w Krynicy- to tylko do końca wakacji. Miałem plany! Na tym kończy się historia którą sobie zaplanowałem. Życie weryfikuje...

Leżałem na asfalcie na parkingu w górach świętokrzyskich. Ból kostki był tak mocny, że zbierało mi się na wymioty. Chłopaki zaraz odlecę- powiedziałem.
Dwa miesiące przerwy w ciągu sezonu wyryły mocną krechę na moim myśleniu o bieganiu. Leczenie, leczenie i patrzenie. Patrzenie jak inni startuję, zbierają nagrody i realizują plany.
Zająłem się filmem. Skoro nie mogłem biegać- będę tam, gdzie biegają! Zawody tri, biegi w stolicy, sztafety. Działo się coś, co utrzymywało mnie w duchu rywalizacji, pomimo, że zamiast butów biegowych brałem do ręki aparat i kamerę.
Kolejne diagnozy były niepomyślne- nadal leczenie i czekanie.

Druga połowa czerwca stała pod znakiem nadrabiania zaległości kondycyjnych. Wiem, to mało czasu, zwłaszcza, że z początkiem lipca miałem stanąć na starcie Supermaratonu Gór Stołowych. Ponad 50- kilometrowy bieg górski nie na darmo określany najtrudniejszym tego typu biegiem w kraju. Ciężko się optymalnie przygotować w dwa tygodnie. Przeciążenie na kręgosłupie skutecznie utrudniało mi bieg i samo oddychanie- koszmar. Przeszedłem tam szkołę życia. Sama trasa jednak była cudowna widokowo i bardzo trudna technicznie.
Niedaleko potem Chudy Wawrzyniec udowodnił mi, że nie da się nadrobić zaległości w treningach od tak. Poważnie mnie pogrążył w sierpniowy słoneczny dzień na szlakach Beskidu Żywieckiego.

Do celu głównego pozostało niewiele czasu. 100 kilometrowy Bieg 7 Dolin do wielka impreza biegowa startująca z deptaka w Krynicy Zdrój. Dwanaście miesięcy wcześniej podjąłem decyzję, że przygotuję się właśnie na ten dzień startu. Żyłem marzeniem i odhaczałem zrealizowane kolejne aspekty zbliżające mnie do celu. Nadszedł początek września. Krynica przywitała tysiące biegaczy i mnie super atmosferą. Czułem, że to będzie mój start. Forma optymalna, nastawienie maksymalnie bojowe.
W ciemną noc ruszyliśmy pod górę- zaczęło się. Cięliśmy bardzo dobrze. Pierwsza dycha super, druga też na luzie. W głowie starałem się mieć wszystko poukładane. Zero spiny i kontrola tempa oraz sił. Wszak przed naszą grupą jeszcze kilkanaście godzin na trasie. Jednak można by powiedzieć, że byłem szczęśliwy.
Zbieg i podbieg, potem podbieg i zbieg. ...i trzask. Ku..aaa!- wrzasnąłem. Dlaczego teraz, dlaczego?! Niby prosty zbieg, a kostka znów trzasnęła. Prochy, bandaż i próba biegu. Gdzie tam- szans nie było. W oczach kolegów widziałem, że oczekują mojej szybkiej decyzji.
To było jedno z najcięższych moich pożegnań. Gdy tylko zniknęły sylwetki chłopaków na horyzoncie zebrałem się w sobie- musiałem jakoś doczłapać się to punktu kontrolnego. O kurcze- to jeszcze 9 kilometrów. Pamiętam, że dużo wtedy przemyślałem, a droga jeszcze nigdy tak mi się nie dłużyła.

Jesień to już trochę inna bajka. Bieszczadzki maraton no i plan B- Łemkowyna Ultra Trail 70 poszły gładko. Może to za sprawą października, który był cudownym miesiącem?

Pisząc to jestem na roztrenowaniu i świeżo po kolejnym skręceniu tej samej kostki. Nadchodzi zima- to najlepszy czas na zaleczenie wszystkiego, wzmocnienie się i przygotowanie do nowego sezonu ciężką pracą. Mówi się, że medale zdobywa się zimą, latem je się tylko odbiera. Trzymam się w myślach tej zasady i jestem optymistą.

Gdyby ktoś mnie zapytał co mnie nauczył ten sezon...
Nie odpowiedziałbym, że biegania w terenie. Nie nauczył mnie też biegania na ultra długich dystansach. Nie wspomniałbym też o trudzie i znoju, bólu i samotności. Nauczył mnie zwykłej pokory. Każdy facet powinien dostać w życiu kilka razy w gębę. Tak po prostu- dla zasady. To na pewno dużo uczy...i każdy facet zrozumie, o co mi tu chodzi.



Żegnaj sezonie- powiedziałem sobie na mecie w Komańczy podczas ŁUT. Sezonie, który byłeś dość wyboisty w przebiegu...ale lubię Cię.
Niczego się już nie obawiam, bo wiem, że gdzieś tam czeka na mnie moja droga. 

środa, 29 października 2014

W krainie Łemków.

Droga gruntowa łamiąca się lekko pagórkiem niesie mnie gdzieś w kierunku zachodzącego słońca. Z lewej rów, za nim ogrodzenie z bali...,a za nim konie, przepiękne dwa konie. Zbliżam się powoli, nagle para zrywa się z głębokiej trawy do ucieczki. Makabra! Brakuje im tylnych nóg. Jakby pourywane, tylko wiszące skrawki skóry ciągną się za nimi.
Budzę się, rzęsy mieszają nieprzenikniony mrok pokoju pensjonatu. Co za koszmar. Patrze na zegarek- 3:30, trzy i pół godziny do startu. Nakrywam się kołdrą. Muszę jeszcze przecież zasnąć. 


Łemkowyna Ultra Trail to zawody kończące mój biegowy sezon 2014r. Beskid Niski miał ponieść biegaczy z Chyrowej czerwonym szlakiem w kierunku Bieszczad i Komańczy. Zerowa temperatura o poranku i perspektywa 70 kilometrów w nogach spowodowała, że po przebudzeniu chciałem poczuć jeszcze przez chwilę ciepło pościeli. No nic- trzeba wstawać, bo robota czeka. FILM


Profil trasy nie posiadał gigantycznych podejść ale za to było ich wiele. Praktycznie każdy błotnisty- glina, pełno gliny. Woda stała grubą warstwą, a pod nią błoto, które kradło co poniektórym buty. Często moje kijki sondowały breję na głębokość 40cm. Z początku człowiek starał się jakoś omijać tego typu zasadzki, jednak od 30 kilometra leciałem na przysłowiową "krechę" ...aby do przodu. Gdyby jakiś fotograf zaczaił się na niektórych błotnych zbiegach mógłby naprawdę ustrzelić wiele ciekawych fotografii. Balet w czystej postaci. Rozpędzone stare chłopy ratujące się przed upadkiem iście ekwilibrystycznymi pozami. Ubaw po pachy.


Magia Beskidu Niskiego zawładnęła mną już po kilkunastu kilometrach. Dzikość, pustka i nienazwana wisząca w powietrzu tajemnica tych lasów sprawiała, że biegło się bardzo dobrze. Nie wiem, gdzie kręcono "Wiedźmina", ale ja bym na jedną z lokacji wybrał ten rejon kraju. Pełne patyny opuszczone kapliczki, stare cerkwie i niespodziewanie wyrastające z leśnego runa cmentarzyki dodawały charakteru biegowej trasie. Na Cergowej niczym z baśni śnieżne formacje dzieliły na pół północną wystawę od południowej. Do tego krowy na pastwiskach posilające się leniwie w słońcu. Pod ich kopytami zielone pagórki, tak wzorowe niczym prosto z tapety Windowsa. 

Nie miałem specjalnych kryzysów na trasie. Męczyły mnie tylko przejścia na odcinki asfaltowe na przelotach pomiędzy wzniesieniami. Punkty odżywcze smaczne i sprawnie prowadzone. Zupa dyniowa, która była dla mnie nowością marzy mi się do dzisiaj. 

W granicach sześćdziesiątego kilometra ukazało się pasmo Bieszczad. Upragnione i wyczekiwane zapowiadało niedaleki koniec trasy w Komańczy. Lecieliśmy z Rafałem lekkim pagórkiem oświetlani miękkim światłem zachodzącego powoli słońca. Z lewej strony zagroda z bali, za nim w oddali dwa konie. Stoją piękne i dostojne niczym posągi. Odprowadzają nas wzrokiem milcząc nieruchomo. Tylko ogony omiatają ich umięśnione nogi. Zdawały się wymieniać z nami pozdrowienia. Zrozumiałem czym jest wolność...i dlaczego ją tak kocham.

Za nami niespełna siedemdziesiąt kilometrów. To już koniec...2000 metrów asfaltu ...już blisko. Tam czekała na mnie meta, zamknięcie sezonu...i niespodziewane "nowe życie".

Zaczyna się kolejny sportowy epizod, nowe plany i marzenia. Spełnianie ich to obowiązek szczęśliwego człowieka. Nie ma innej recepty na szczęście.

Teraz roztrenowuję się i myślę ...myślę, by poczuć znów wolność ...gdzieś ...na grani.

środa, 22 października 2014

...się zaczyna- Łemkowyna. Wizyta w sklepie BIEGOFAN.

Jak podają meteorolodzy dziś w Beskidach spadł pierwszy śnieg. Warunki turystyczne są trudne. Zbliżające się w sobotę 70 kilometrowe zawody Łemkowyna Ultra Trail zapowiadają się dość ciekawie. 
Myślę, że jest to dobry pretekst, by przybliżyć temat sprzętu do biegów ultra, który ma niebagatelne znaczenie zwłaszcza w zaistniałych okolicznościach. 

Ostatnio w ramach własnych przygotowań do wyjazdu w Beskidy odwiedziłem Wojtka ze sklepu BIEGOFAN, który oferuje asortyment ukierunkowany na biegi terenowe.   Rozmawialiśmy o nowościach na rynku biegowym i o planach startowych na nowy sezon. Pozytywna, wiecznie uśmiechnięta twarz Wojtka optymistycznie nastroiła mnie do nadchodzącego startu.  Miałem także okazję empirycznie przyjrzeć się niektórym nowościom biegowym. Jestem pozytywnie zaskoczony.

Udało mi się również podpytać go o kilka interesujących Was zapewne aspektów biegów terenowych.

1. Rynek biegowy w Polsce się rozwija - jak wybrać w mnogości produktów to, co najbardziej jest nam potrzebne?

Rzeczywiście, wraz ze zwiększonym zainteresowaniem biegami, przybywa również produktów dla biegaczy. Oferta o dużej rozpiętości jakościowej i cenowej daje spore możliwości wyboru, ale może też zamieszać w głowie. Dlatego w momencie zakupu sprzętu warto sobie zadać kilka pytań: 

• od jakiego czasu biegam? 
• jakie dystanse pokonuję w ciągu tygodnia?
• w jakim terenie biegam najczęściej?
• jaki jest cel mojego biegania? Dla relaksu, dla zdrowia, a może przygotowania     do zawodów, czy sam start w zawodach?

Szczere odpowiedzi pozwolą sprecyzować nasze oczekiwania i dobrać potrzebny aktualnie sprzęt. Nie ma sensu kupowanie sprzętu, którego nie wykorzystamy z przeznaczeniem, natomiast trafnie dobrany produkt to większa radocha podczas biegu. W przypadku wątpliwości można zawsze zasięgnąć informacji od osób z większym doświadczeniem biegowym. Ty akurat je posiadasz, więc sam śmiało możesz służyć wsparciem 

2. Planując start w biegach górskich czy ultra, jakich produktów powinien szukać biegacz? 

Biegi górskie i ultra są imprezami, gdzie zawodnik spędza na trudnej trasie klika, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin. To duże wyzwanie dla samego biegacza, jak i sprzętu, z którego korzysta. Z reguły biegi takie rozgrywane są w wymagającym technicznie terenie, przy zmiennej pogodzie, czasami na przestrzeni dnia i nocy. Dedykowany na takie warunki sprzęt powinien być wytrzymały, funkcjonalny i zwiększający nasze bezpieczeństwo na trasie. Warto rozejrzeć się za produktami, które są jednocześnie wytrzymałe i lekkie. Zwłaszcza podczas dystansów ultra można odczuć zaletę posiadanego wyposażenia o niskiej wadze. Należy pamiętać, że cały sprzęt, w którym biegniemy to dodatkowe gramy przemnożone przez długie kilometry.

3. Czym charakteryzuje się dobre obuwie do biegania w terenie?

Bieganie w terenie, to bieganie po luźnym piachu, kamieniach a często także błocie. Buty przeznaczone do użytkowania w takich warunkach charakteryzują się przede wszystkim podeszwą z agresywnym bieżnikiem. Mają również zapewnić ochronę spodu stopy przed wszelkimi nierównościami i krawędziami, a także dobrze stabilizować stopę. Przykładowo, firma INOV-8 w części swoich modeli stosuje w podeszwie płytkę pociętą na 5 części, która zmniejsza wrażliwość na uderzenia w spód stopy w momencie nadepnięcia na kamień lub korzeń. Dodatkową zaletą butów w teren jest otok z gumy, który chroni palce w momencie kontaktu z przeszkodą i poprawia wodoodporność w przypadku nabiegnięcia na płytką kałużę. Doskonale widać to na przykładzie butów TRAILROC 255 i jego damskiej odmianie TRAILROC 246. Oczywiście na każdą nawierzchnię lub dystans można dobrać model butów zgodny z oczekiwaniami i potrzebami biegacza. Bardzo agresywny X-TALON 212 ma zupełnie inną charakterystykę niż RACE ULTRA 290 – w założeniu przeznaczony na bardzo długie trasy.
4. Jakie rzeczy uznasz za przydatne, a jakie za niezbędne na biegi ultra długie?

Podczas biegu, który trwa kilkanaście godzin potrzebujemy dodatkowego sprzętu na trasie. Jest kilka rzeczy, które są zawsze w moim wyposażeniu, a bez nich pokonanie trasy byłoby jeszcze bardziej trudne lub wręcz niemożliwe. Na pewno czołówka – nocne etapy biegu bez oświetlenia to czysta abstrakcja. Obecnie używam Black Diamod SPOT, z której jestem bardzo zadowolony. Mocna wiązka światła, długi czas użytkowania na jednym komplecie baterii, lekkość i wodoodporność – to jej podstawowe zalety. Kolejny, stały element mojego wyposażenia to lekka przeciwwiatrowa kurtka. RaidlLight już nieraz ratował mnie z opresji podczas załamania pogody. Dodatkowym elementem poprawiającym moje bezpieczeństwo jest też folia NRC – nieodzowna w biegach górskich. Cienka metalizowana płachta z tworzywa sztucznego, która w awaryjnych sytuacjach może poprawić komfort cieplny wychłodzonego organizmu. Do plecaka zawsze zabieram też kilka odżywek – żele i batony służą jako dodatkowy zastrzyk energii na trasie. Przydatne mogą się okazać również kije trekkingowe. Aktualnie ich nie używam, ale w początkach mojego ultra towarzyszyły mi zawsze na stromych podejściach.
5. Wiem doskonale, że sam startujesz w biegach ultra - czy masz jakąś receptę na przygotowanie się mentalne do takich zawodów?

Uniwersalnej recepty raczej nie mam. Znalezienie motywacji, to kwestia indywidualna. Każdy ma pewnie swoją potrzebę, którą będzie chciał zrealizować podczas takiego biegu. Może ona płynąć z zewnątrz lub wewnątrz - cel sportowy i walka o lokatę, sprawdzenie swoich możliwości, chęć pokonania trasy w dowód wdzięczności za coś lub dla kogoś... Dla mnie już sama możliwość wyjazdu z miasta i bieganie długich dystansów w otoczeniu natury jest dużym impulsem do ukończenia zawodów, ale jeśli mam dodatkowy cel łatwiej przetrwać kryzysowe momenty na trasie. 

6. Jak byś zachęcił biegaczy, którzy znają tylko przysłowiowy asfalt do spróbowania swoich sił w biegach terenowych?

Biegi terenowe mogą być przygodą z trochę innej bajki. Zaskoczą nas dużą różnorodnością tras i nawierzchni, stanowią też okazję do bliskiego kontaktu z przyrodą. Jeśli ktoś ceni piękne widoki, lasy, góry, wąskie i szerokie ścieżki, w połączeniu z bieganiem czekają go niesamowite doznania. Żeby tego doświadczyć, trzeba spróbować!






niedziela, 19 października 2014

I. ICE. Żyjmy bezpiecznie, biegajmy bezpiecznie.


Rozpoczynam cykl na temat bezpieczeństwa podczas naszych kochanych aktywności sportowych. W czasie, gdy jesteśmy pochłonięci pasjami- myślenie o niespodziewanych, przykrych sytuacjach- to sprawa, która najmniej nas interesuje. Zróbmy coś z tym.

Niecałą dekadę temu włoscy ratownicy medyczni wpadli na fenomenalny pomysł. Jednocześnie prosty i niezawodny. Doszli bowiem do wniosku, że w sytuacji, gdy osoba poszkodowana, z jakiegoś powodu nie odpowiadająca za siebie (np. nieprzytomna, pod wpływem alkoholu, środków odurzających, w trakcie ataku padaczki, kończąc na ciężkich wypadkach komunikacyjnych i śmierci) nie ma możliwości udzielenia nam podstawowych informacji na swój temat. Tak powstał pomysł identyfikacji personalnej i wywiadu- ICE (ang. In Case of Emergency, pol. w nagłym wypadku).

W obliczu nadchodzącej "mody" na opaski ratownicze, kontakty alarmowe w telefonach, chcę uświadomić ich użytkowników jak bardzo jest to potężne narzędzie w sytuacjach kryzysowych. 


Podstawową i właściwie jedyną funkcją tych wynalazków jest ratowanie życia. ...Twojego życia, mojego życia, życia naszych bliskich i osób postronnych- koniec kropka. Ważne jest zatem zrozumienie tego co nosimy i co wtłaczają nam do głowy kampanie społecznościowe. 

Zanim napiszę jak korzystają z ICE służby ratownicze, mam do Ciebie pytanie.

Czy jesteś sobie w stanie wyobrazić stres- stres o bardzo wielkim nasileniu, który pojawia się nagle gdzieś w ciągu dnia- wybijający Cię z rytmu codzienności i przebijający bańkę mydlaną Twojej strefy komfortu? Tylko Ty i osoba poszkodowana...i cicho tykająca wskazówka upływających sekund? 
Wtedy liczą się proste, trafne i szybkie reakcje- Twoje reakcje. Oprócz oceny świadomości i oddechu ( o algorytmie pierwszej pomocy napiszę w kolejnych postach), wezwaniu zespołu ratownictwa medycznego, znajdujesz w telefonie osoby poszkodowanej nr ICE. Wpisany drukowanymi literami będzie widoczny. Nawet w sporym napięciu emocjonalnym będziesz w stanie go odnaleźć. Dane noszone na opasce będą jeszcze bardziej czytelne.

No dobra, ale po co nam te numery telefonu, daty urodzenia, grupy krwi itd, noszone stale np. na nadgarstku???

Napiszę Ci jak działają służby ratownicze.
Nieprzytomny biegacz leży w parku. Świadek zdarzenia wzywa Pogotowie. Na miejscu ratownicy po wstępnym ustabilizowaniu czynności życiowych pacjenta zapewne zapragną dowiedzieć się kim tak naprawdę poszkodowany jest. Znakomita większość z nas nie biega z dokumentami, tak samo nie pływa i myślę, że nie często mamy dokumenty podczas jazdy rowerem. Wtedy kontakt ICE w telefonie, a już na pewno opaska ze wspomnianymi wyżej danymi błyskawicznie i w wielkim stopniu podniesie szanse przeżycia poszkodowanego biegacza. 

1. Ratownicy skontaktują się ze wskazanymi numerami telefonu...

Pod ICE zapisuj tylko takie osoby, które mają najszerszą wiedzą na temat stanu Twojego zdrowia, przebytych chorób, alergii, innych... Niech nie będzie to jeden numer- najlepiej dwa lub trzy. Wiadomo- nie każdy będzie miał możliwość podniesienia słuchawki w tym konkretnym momencie. 
Medycy zbiorą niezbędny wywiad na temat pacjenta co przyśpieszy postępowanie ratunkowe i nakieruje na właściwe procedury. 

2. Niestety, może być i tak, że będzie potrzebna wiedza na temat grupy krwi.

Grupa krwi to jedna z najbardziej podstawowych danych pacjenta. Widoczna na opasce będzie niezmiernie pomocna w przypadku wstrząsów hipowolemicznych podczas np. wypadków komunikacyjnych, gdzie dochodzi do urazów ciała.

3. Kody medyczne chorób, wiek.

Wszystkie te dane mają znaczenie chociażby przy podawaniu leków przez ratowników. 

Zauważ teraz jak odmienna będzie sytuacja w momencie, gdy wspomniany biegacz w niczym nie pomoże sobie i służbom mając przy sobie tylko MP3...


Kiedyś na wybór kształcenia jakie podjąłem, czyli Ratownictwo Medyczne miały wpływ właśnie m. in. sytuacje kryzysowe. W tamtych czasach nie było opasek ICE ani nikt nie wpisywał w telefon osoby pierwszego kontaktu....a szkoda.

W internecie znajdziesz firmy, które mają w swojej ofercie takie opaski i naniosą na nie podane przez Ciebie dane. 

Daj sobie szanse, daj szanse swojej rodzinie i znajomym. 

Promuj idee ICE w Polsce!






środa, 15 października 2014

Bieszczady- co się tyczy tamtej dziczy.

      Bieszczady, Cisna...wspinam się błotnistym zboczem uciekającym zdradliwie z rejonów torów kolejki wąskotorowej w zacienioną gęstwinę drzew. Błoto, wilgoć i ogólnie pojęta breja klei się do butów starając za wszelką cenę pozostawić mnie w samej skarpecie. Po pierwszej nocy w górach, sobotnim porankiem wybieramy się wraz z fotografem Pawłem oraz Elwirą na rekonesans trasy, która za niecałe 24 godziny weźmie nas w swoje objęcia na ponad 50 kilometrów. Marzyło mi się zrobić kilka ciekawych ujęć do materiału wideo. Pogoda przecież słoneczna, a jesień już bardziej wdzięczna niż teraz, to nie będzie. Dawno nie byłem w Bieszczadach. Ostatnio moje wyjazdy w góry, to właściwie sam granit. Dziś mogę trochę odetchnąć, porozglądać się, bo jutro nie będzie na to czasu. 

      Dobry kochanek, to taki, który potrafi długo, umie przycisnąć, fascynuje, jest tajemniczy, pozostawia w dobrym momencie i powraca czule. Taki jest ultra Maraton Bieszczadzki. Tu nie da się nudzić. Wysoko oceniam ten bieg pod względem zarówno widoków, jak i urozmaicenia trasy. Odcinki asfaltowe dają możliwości tym ze zdolnościami szybkościowymi, natomiast silni biegacze mogą się popisać na niebotycznym nachyleniu podejść. Wszystko to okraszone promieniami słońca i barwami jesieni- takiej w najlepszym wydaniu. Bajka!

     
Fot. Paweł Sławski/ Przegląd Sportowy
 
         Po raz kolejny sprawdza się fakt, że warto przejrzeć sprzęt przed startem. Osobiście nie mogłem wyjść ze zdumienia w momencie chęci podjęcia współpracy z moimi kijkami- niestety- nie udało się. Teleskop tak się zakleszczył, że nie było mocy, by go wyciągnąć. Na nic szukanie obcęgów u organizatorów na trasie. 
         Poza wspomnianym epizodem wszystko poszło jak miało pójść. Miało być żwawo- było. Miało być bez napinania- było. Niedoleczona kostka tylko raz dała znać o sobie na zbiegu- jej zdradziecka ucieczka w bok została jednak powstrzymana przez wcześniejsze oklejenie taśmami...i całe szczęście. 
      Bardzo się cieszę sukcesem Ani, dla której to był debiut na takim dystansie. Wybrała dość ambitny bieg, ale poradziła z nim sobie- w swoim stylu- czyli z wielkim uśmiechem. Uwielbiam inspirujące momenty, a na tym wyjeździe było ich kilka.
      Ludzie, to jednak wielka wartość dodana w takich eskapadach. Środowisko Ultra w takowych obfituje- radosnych, pozytywnych, życzliwych i optymistycznych. Z drugiej strony niezłomnych i w jakiś sposób szorstkich, niczym ociosanych naprędce siekierą starego drwala. Zawsze jest mi miło chłonąć "to coś" przebywając na takich imprezach, obracając się wśród takich indywidualności. Tu przypomina mi się postać "Pana z koroną", którego polecam odnaleźć w bieszczadzkich albumach przeglądowych :) 
Fot. Paweł Sławski/ Przegląd Sportowy
    Oprócz samych zmagań sportowych pracowałem nad materiałem wideo, który niebawem udostępnię TUTAJ. 

       Kocham bieganie, kocham przyrodę i mam szczęście poznawać wspaniałych ludzi. 
Jestem szczęśliwy.
...i tego Tobie życzę. 
Jeśli jesteś na początku swojej drogi biegowej, to pamiętaj, że gdzieś tam czai się wielka przygoda. Tak wielka i fascynująca, że sam już Ci jej zazdroszczę. Nie łam się niepowodzeniami, nie przejmuj się oceną innych tylko miej marzenia i spełniaj je. 

Do zobaczenia na trasie Ultrasie :)

      

poniedziałek, 6 października 2014

Alter Biego.

      Ostatnimi czasy moich rąk coraz częściej ima się kamera. Nie mam nic przeciwko temu. Zaczynam dostrzegać coraz większą przyjemność rejestrowania emocji podczas zawodów. Wszystkie moje pomysły filmowe od których zaczynałem zdają się ewoluować w projekty o bardziej wyrazistych kształtach- przynajmniej na moim amatorskim poziomie. Zapraszam do mojego kanału na YT.  
      Mój sezon biegowy co prawda dobiega końca, jednak zostało co nie co do zrobienia w tym miesiącu. 
      Na początek Maraton Bieszczadzki w nadchodzący weekend. Plan jest następujący- oszczędnie z siłami! Powodem jest cel główny, czyli Łemkowyna Ultra Trail w wariancie 70 kilometrów w ostatnią sobotę października. Wszystko to przedzielone półmaratonem w moim rodzimym Kampinosie. Niezrażony dokuczającymi mi w tym sezonie kontuzjami zamierzam stawić się dzielnie na starcie wyżej wymienionych i zrobić co do mnie należy. 
      Jadę w moje ukochane góry!