środa, 23 kwietnia 2014

Łysogóry

      Chyba stanie się to już tradycją, a zarazem dobrym trenigiem pod ultra bieganie- znów zawitaliśmy w Górach Świętokrzyskich. Film pod linkiem.
      Tym razem padło na termin Lanego Poniedziałku. Grupa ośmiorga biegaczy dojeżdża wczesnym rankiem do Św. Katarzyny. Stamtąd pasmem Łysogór przetrawersuje do Św. Krzyża i zbiegając do Nowej Słupi zawróci  u podnóża  Łysej Góry wracając tą samą drogą. 
      Pobudka po godz 4:15 nie stanowi dla nikogo problemu wobec nadchodzącego dnia i emocji, które ma przynieść. Wesołe miny już od powitania świadczą o motywacji i chęci przygody. 
Start spod Św. Katarzyny 

      Trasa wydaje się ciekawsza niż marcowy odcinek po paśmie Jeleniowskim. Może, to za sprawą wybuchu barw kwitnącej wiosny i słońca, ale zdaje się bardziej urozmaicona. Początkowe nabranie wysokości da się odczuć następnie niczym kolejka górska unosisz się i opadasz na mijanych wzgórzach. Po raz kolejny główny- czerwony szlak zaskoczył mnie brakiem ludzi i ciszą. Taki trening, to również doskonały sposób odreagowania od zgiełku stolicy i jej kakofonii dźwięków. 
      Trudno powiedzieć, czy taki trening jest ciężki- na poziomie nie startowym jest dla mnie bardziej przeżyciem wewnętrznym. Pewna napotkana rodzina  mijana przez nas po raz wtóry na podejściu pod Świętym Krzyżem zapytała- "Panowie, jesteście zawodowcy...jak myślicie nad czym łatwiej zapanować- nad pracą mięśni czy, nad oddechem?". Któryś z naszych odpowiedział- "nad głową"...I to jest myślę kwintesencja biegów ultra i w ogóle biegania o charakterze długim. 
Św. Krzyż

      Moja kontuzja stawu skokowego 100 metrów przed finiszem po 38 kilometrach biegu górskiego jest właśnie odpowiedzią na powyższą kwestię. Ułamek sekundy zaważył, że na szybkim technicznym zbiegu zwichnąłem i naderwałem staw. Zabrakło na sekundę głowy- chwila rozproszenia, narastające zmęczenie, wciąż zbierane doświadczenie i fakt zbliżającego się końca trasy skumulował się w postaci popełnionego błędu. Poprzeczkę ryzyka na takich zbiegach stawiamy trochę wyżej niż zwykle- ja przesadziłem.  Zawsze mogło być gorzej- przy takiej prędkości można na takich kamieniach stracić zęby, nos...albo życie. 
   

      Każdy wie, że takie rzeczy się zdarzają- taki sport. Nie łamiemy się tylko leczymy się, bo za miesiąc pierwsza setka na Kieracie. 

      Miłego dnia.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Maraton maraton i po maratonie.

      Maraton maraton i po maratonie można, by rzec. Wiosenny sprawdzian już za mną.
Potwierdziłem spory wzrost wypracowanej zimą i wiosną formy, który zaowocował wpierw poprawą życiówki o 7 min w półmaratonie oraz 16 minut w maratonie. Oceniam, to dobrze- jestem zadowolony. Mogę powiedzieć, że takich wyników oczekiwałem.
41 km Orlen Warsaw Maraton 

      Teraz czas skupić się nad głównymi celami sezonu poczynając już od startującego za miesiąc 100 kilometrowego Kierata w Beskidzie Wyspowym. Potem już będzie tylko gorzej. 
No dobra...robota czeka.

wtorek, 1 kwietnia 2014

9 PW

      9 Półmaraton Warszawski- tradycyjnie koniec marca. Wielkie święto biegaczy i pierwszy sprawdzian początku sezonu. Temperatura w granicach 13 stopni, piękne bezchmurne niebo i praktycznie zero wiatru. Tak zapamiętam 30 marca 2014 roku.
      Końcowe przygotowania do sezonu dały efekty. Marcowy 300 kilometrowy nabieg, jak i treningi siłowe były optymalne dla mnie co czułem na początku 21 kilometrów, jak i w środku dystansu, czy finiszu.
2 kilometr, rozciągamy kolumnę.

      Są takie starty, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem. Nie tylko, jeśli chodzi o formę, czy założenia taktyczne na negative split, ale i pogodę. Tak było tym razem i takich startów wszystkim życzę.
      Życióweczka!