środa, 10 września 2014

...reszta jest kwestią czasu.

      Jedenaście miesięcy temu podjąłem decyzję, że wystartuję w Biegu Siedmiu Dolin na Festiwalu Biegowym w Krynicy- Zdrój. Impreza tego roku w randze Mistrzostw Polski- stukilometrowy ultramaraton startuje rokrocznie z Krynickiego deptaka i skrętem w prawo o 3 w nocy kieruje biegaczy w pasmo górskie, oczywiście niewidoczne w smolarnej ciemności.
      W tym roku świt zawitał nade mną ok. 5:30. Można było wreszcie zorientować się w otoczeniu. U podnóża okolicznych szczytów miękką pierzyną kładła się mgła. Sądzę, że byłem przygotowany optymalnie na te zawody. Tempo było dobre. Po 25 km nie czułem zmęczenia. Dopiero w rejonach połowy podejścia na Radziejową, czyli ok 44 km zakładałem większe poczucie trudu w nogach.
Rytro
       Niestety- 27km, czyli zbieg z Łabowskiej Hali do Rytra stał się dla mnie ostatnim odcinkiem ścigania. Kontuzja zabrała mi nadzieję na kontynuowanie zawodów. Po kilkusetmetrowej próbie biegu ze skręconą kostką zrozumiałem, że tak się nie da. Ból po chwili wymusił na mnie marsz, a potem kuśtykanie. Zaaplikowałem prochy przeciwbólowe od znajomych oraz bandaż. Bardzo dziękuję Rafałowi i Wojtkowi za oddanie swojej racji, bo w sumie miałem swoją apteczkę.
       Kostka po poważnym urazie w ostatnią wiosnę nie trzymała jak się okazało dostatecznie mocno i na zdawałoby się lekkim zbiegu znienacka zaczęła myszkować i ugięła się. Takie rzeczy się zdarzają- każdy to wie. Nie zmienia to faktu, że ból i smutek towarzyszący mi w około godzinnym zejściu z pasma na przepak (oraz metę dyst, 36km) w Rytrze zapamiętam na długo jako pierwszą większą porażkę. Z trasy schodzili z powodu kontuzji nie tacy zawodnicy jak ja- Piotr Hercog czy Ewa Majer musieli opuścić trasę z powodu skręcenia kostki, właśnie , jak i z odwodnienia oraz skurczy. Pokory trzeba się uczyć. Ale dobrze, im szybciej dostanę po tyłku tym lepiej dla mnie.
3 w nocy- chwila do startu 

       Plusów trzeba szukać natychmiast! Autobus-hotel i doczłapanie się na linie Krynickiej mety z kamerą było moim następnym celem. Spora dawka leków przeciwbólowych statyw i kamera...no i działamy. Wraz z finiszem wygrywającego Marcina Świerca i radością wpadających na metę ultrasów zacząłem nabierać dystansu do porażki i bólu kostki a zaczęła rozpierać mnie radość z sukcesu innych. Zrozumiałem sens mojego nagrywania takich momentów- są bardzo ulotne a jednocześnie bardzo cenne. Przy pracy nad montażem przeżywam to wszystko po kilka razy w kółko przy monitorze i edytorze FILM.
            Sport to czasem wielki smutek. Włożona praca, okupiona rezygnacją z tak wielu rzeczy, ozdobiona potem i łzami nie zawsze daje pewność zwieńczenia sukcesem. Nic nie jest jednak w stanie przyćmić radości i euforii towarzyszącej na mecie! W zasadzie do tego stanu podświadomie wszyscy sportowcy dążą. Taka chwila potrafi być do tego stopnia naładowana emocjami, że jest w stanie wysycić organizm siłą i energią na długie, długie miesiące przygotowań w trakcie sezonu i poza, nim.
Z Marcinem fot. SięTrenuje
       Biegi górskie czy ultra to wciąż jeszcze nisza w Polsce. Zamknięty, eklektyczny świat tej morderczej dyscypliny mentalno- sportowej ma wielkie szanse rozwoju w naszym kraju. Myślę, że przez większość swojego życia gdzieś głęboko poszukiwałem czegoś takiego jak ultrarunning wraz z jego całą otoczką. W zasadzie mój fundament wewnętrzny zawsze szukał zmierzenia się z takim wyzwaniem. Dziś jestem na najlepszej drodze do własnego sukcesu...nawet, teraz gdy obok mnie na krześle spoczywa moja skręcona noga. Świat jest piękny. Celujmy wysoko i pracujmy ciężko...reszta jest kwestią czasu.



Plany na ten sezon jeśli noga pozwoli:

Biegnij Warszawo-10km (5.10)
Maraton Bieszczadzki- ok.53 km, przewyższenie 1500m (12.10)
Półmaraton Kampinoski- ok.22km (18.10)
Łemkowyna Ultra Trail- wariant 70 km, przewyższenie 2250m (25.10)

czwartek, 4 września 2014

W przeddzień Biegu Siedmiu Dolin.

      Życie jest trudne- to jedyna pewność.
Życie to nieustanne ignorowanie bólu, zmaganie się z nim i uwalnianie się od niego. Życie to radość do łez, strach i euforia.
      Życie jest brutalne ...ale tylko my możemy uczynić go pięknym. Walczmy o nasze marzenia.

      Za kilkadziesiąt godzin mój start na 100 km w Biegu Siedmiu Dolin. To będzie takie życie w pigułce. Walka!

      Wiem, że w pewnym momencie nie będzie miało znaczenia to kto jest mocno wytrenowany, silny czy szybki. Jest taka granica gdzie liczy się tylko to jak bardzo chcesz wygrać...to jak bardzo jesteś przekonany o tym, że jesteś w stanie to zrobić.
      Do zobaczenia na mecie w Krynicy- Zdrój!

Pakujemy się!