środa, 29 października 2014

W krainie Łemków.

Droga gruntowa łamiąca się lekko pagórkiem niesie mnie gdzieś w kierunku zachodzącego słońca. Z lewej rów, za nim ogrodzenie z bali...,a za nim konie, przepiękne dwa konie. Zbliżam się powoli, nagle para zrywa się z głębokiej trawy do ucieczki. Makabra! Brakuje im tylnych nóg. Jakby pourywane, tylko wiszące skrawki skóry ciągną się za nimi.
Budzę się, rzęsy mieszają nieprzenikniony mrok pokoju pensjonatu. Co za koszmar. Patrze na zegarek- 3:30, trzy i pół godziny do startu. Nakrywam się kołdrą. Muszę jeszcze przecież zasnąć. 


Łemkowyna Ultra Trail to zawody kończące mój biegowy sezon 2014r. Beskid Niski miał ponieść biegaczy z Chyrowej czerwonym szlakiem w kierunku Bieszczad i Komańczy. Zerowa temperatura o poranku i perspektywa 70 kilometrów w nogach spowodowała, że po przebudzeniu chciałem poczuć jeszcze przez chwilę ciepło pościeli. No nic- trzeba wstawać, bo robota czeka. FILM


Profil trasy nie posiadał gigantycznych podejść ale za to było ich wiele. Praktycznie każdy błotnisty- glina, pełno gliny. Woda stała grubą warstwą, a pod nią błoto, które kradło co poniektórym buty. Często moje kijki sondowały breję na głębokość 40cm. Z początku człowiek starał się jakoś omijać tego typu zasadzki, jednak od 30 kilometra leciałem na przysłowiową "krechę" ...aby do przodu. Gdyby jakiś fotograf zaczaił się na niektórych błotnych zbiegach mógłby naprawdę ustrzelić wiele ciekawych fotografii. Balet w czystej postaci. Rozpędzone stare chłopy ratujące się przed upadkiem iście ekwilibrystycznymi pozami. Ubaw po pachy.


Magia Beskidu Niskiego zawładnęła mną już po kilkunastu kilometrach. Dzikość, pustka i nienazwana wisząca w powietrzu tajemnica tych lasów sprawiała, że biegło się bardzo dobrze. Nie wiem, gdzie kręcono "Wiedźmina", ale ja bym na jedną z lokacji wybrał ten rejon kraju. Pełne patyny opuszczone kapliczki, stare cerkwie i niespodziewanie wyrastające z leśnego runa cmentarzyki dodawały charakteru biegowej trasie. Na Cergowej niczym z baśni śnieżne formacje dzieliły na pół północną wystawę od południowej. Do tego krowy na pastwiskach posilające się leniwie w słońcu. Pod ich kopytami zielone pagórki, tak wzorowe niczym prosto z tapety Windowsa. 

Nie miałem specjalnych kryzysów na trasie. Męczyły mnie tylko przejścia na odcinki asfaltowe na przelotach pomiędzy wzniesieniami. Punkty odżywcze smaczne i sprawnie prowadzone. Zupa dyniowa, która była dla mnie nowością marzy mi się do dzisiaj. 

W granicach sześćdziesiątego kilometra ukazało się pasmo Bieszczad. Upragnione i wyczekiwane zapowiadało niedaleki koniec trasy w Komańczy. Lecieliśmy z Rafałem lekkim pagórkiem oświetlani miękkim światłem zachodzącego powoli słońca. Z lewej strony zagroda z bali, za nim w oddali dwa konie. Stoją piękne i dostojne niczym posągi. Odprowadzają nas wzrokiem milcząc nieruchomo. Tylko ogony omiatają ich umięśnione nogi. Zdawały się wymieniać z nami pozdrowienia. Zrozumiałem czym jest wolność...i dlaczego ją tak kocham.

Za nami niespełna siedemdziesiąt kilometrów. To już koniec...2000 metrów asfaltu ...już blisko. Tam czekała na mnie meta, zamknięcie sezonu...i niespodziewane "nowe życie".

Zaczyna się kolejny sportowy epizod, nowe plany i marzenia. Spełnianie ich to obowiązek szczęśliwego człowieka. Nie ma innej recepty na szczęście.

Teraz roztrenowuję się i myślę ...myślę, by poczuć znów wolność ...gdzieś ...na grani.

7 komentarzy:

  1. Gratuluję! Nie tylko biegu, ale też kolejnego świetnie napisanego tekstu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, a jakie masz wrażenia odnośnie rozrzucenia po Komańczy mety, depozytu i autokaru? BTW spaliśmy, a nawet jedliśmy niedzielne śniadanie w tym samym lokalu :) Moja relacja tutaj:

    UltraDystans

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siema, nie mogę się zbytnio wypowiedzieć na temat logistyki, bo ja jechałem autem wszędzie. Zakładam, że było to niemiłe patrząc na zimno i zmęczenie po biegu (jeszcze ta Twoja kostka...). Jednak nie jest to teren wysoce zurbanizowany- nie było większej alternatywy na prysznice i resztę. Pamiętam Cię doskonale :) Jak noga?

      Usuń
    2. No ale zrobienie wszystkiego przy szkole na przykład... ? Nic, za rok będę zmęczony, ale nie kontuzjowany więc się przejdę :) Noga zdrowieje, koniec sezonu więc dam jej odpocząć jeszcze chwilę. Pzdr

      Usuń